Trzeba dążyć do realizacji swoich marzeń. Jednym z nich był właśnie dla mnie skok ze spadochronem. Wrażenia niezwykle trudne do opisania słowami. Trzeba to po prostu przeżyć samemu. Strach odszedł gdzieś na dalszy plan. Wcześniej myślałem, że nocka przed...będzie nieprzespana...jak dam radę w samolocie...itd. Znając już ostateczny termin skoku nie mogłem tylko się go już doczekać i jedyne myśli jakie mi wtedy towarzyszyły, to "czemu tak długo muszę na to czekać", a było to tylko kilka dni. Kiedy nastał ten dzień... pełen profesjonalizm, spokój, poczucie humoru, optymizm, wrażenie dużego doświadczenia obsługi(w moim przypadku był to Tadek i kamerzysta Piotr) spowodowały właśnie totalny brak wyczekiwanego strachu. Wcześniej jednak było mi troszkę żal, że skoku tego nie oddam z samym Markiem, o którym trochę także poczytałem i wydawał mi się najbardziej kompetentny i doświadczony. Wtedy już nie miałem na to wpływu. Chęć spełnienia marzenia nie pozwalała mi mysleć o pierdołach. Adrenalinka w moim przypadku pojawiła się jedynie tuż przed samym skokiem, kiedy wystawiłem nogi za drzwiczkami samolotu, czując cudny i potężny wiaterek na mojej łysince. Sam lot mega czaderski, atrakcje na życzenie w locie...spiralki...cud-miód. Lądowanko na dupeczkę bardzo delikatne z lekkim muśnięciem trawki. Szkoda tylko, że tak krótko to trwało...
-
Jakby na koncie znalazła się znaczniejsza gotówa kurs skoczka spadochronowego gwarantowany!!!
-
Skoczyć samemu, to musi być odlot i...pozytywna sraczka!
-
Pozdrawiam serdecznie całą ekipkę, raz jeszcze bardzo dziękując za odlotowe emocje.
-
Maciej Warot, nauczyciel z Torunia